- Tato ! - zawołał Marc - Roxi znowu mnie zaczepia - wpadł do jaskini jak burza. Za nim wleciała roześmiana Roxi.
- Nie kłóćcie się - powiedziała spokojnie Loon.
- Ja tylko chcialam sie pobafić - wytłumaczyła się.
- Przeproście się. - zacząłem - Ja za waszych czasów...
- Nie zaczynaj znowu tato ! - jęknął Merc. Uśmiechnąłem się.
- To co chcecie usłyszeć ?
- Jak salosyłeś fatahe ? - Roxie usiadła na moim legowisku.
- Więc zaczęło się tak... - rozpocząłem
- Zaczekajcie - do pokoju wpadł Rico. Za nim wleciała Rosie. Podleciała do Roxi
- Szukałam ciebie. Nie oddalaj się więcej.
- Dopse. A teraz cicho, bo tatuś mófi.
- Więc tak. Poznałem się z waszą mamą już kiedy byłem młodym, silnym wilkiem.
- Nie wiedziałem, że żyłeś wtedy, kiedy dinozaury - przerwał mi Marc.
- Bardzo zabawne - zrobiłem głupią minę - a teraz mi nie przerywajcie,
albo wszyscy pójdziecie do łóżek. Na czym skończyłem? a tak. Poznałem
waszą mamę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Spędzaliśmy razem
czas na plaży, kąpiąc się nad morzem. Poznaliśmy się przypadkowo. Ja
pochodziłem z szanowanej watahy, miałem zapewnioną przyszłość, lecz nie
byłem szczęśliwy. Podczas spaceru zapędziłem się poza tereny watahy.
Spotkałem wtedy ciebie. Pamiętasz ? - zwróciłem się do Loon - Cóż,
zakochałem się. Niestety nasze rody nie za bardzo się lubiły. Nie
akceptowały naszej miłości.
- Co zrobiliście ?- spytała Roxi.
- Uciekliśmy. Było ciemno i szalała burza. Biegliśmy przed siebie, nie
oglądając się. Po kilku godzinach znaleźliśmy jaskinię. Zaczynało
świtać. Jednak byliśmy zbyt zmęczeni by sprawdzić gdzie jesteśmy.
Zasnęliśmy.
< co było dalej, Loon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz