czwartek, 27 czerwca 2013

Od Lotty "Jak się tu dostałam"

Był słoneczny poranek. Siedziałam sobie na skraju urwiska i wdychałam morską bryzę. Byłam wtedy w mojej starej watasze. Byłam szczęśliwa. Nagle usłyszałam wycie. Pobiegłam w stronę odgłosów. Zauważyłam wilki z mojej watahy walczące z naszymi wrogami. Moja matka, Alfa, leżała na ziemi. Podbiegłam do niej. Była śmiertelnie ranna.
-Uciekaj...-szepnęła, po czym przechyliła głowę na bok. Nie oddychała. Wilki z wrogiej watahy spojrzały na mnie. Zaczęłam biec w stronę lasu. Wilki za mną. Nagle potknęłam się o jakąś gałąź.
-Niech to!-jęknęłam. Nie mogłam poruszyć łapą. Jeden wilk stanął nade mną i już szykował się do ciosu. Zamknęłam oczy. Potem usłyszałam wycie. Otworzyłam oczy. Wilk, który chciał mnie zaatakować, leżał nieżywy na ziemi. Po jego bokach stały dwa wilki. Jeden czarny, wyglądał na groźnego. Drugi, widać było że to samica, była biała, i wyglądała dość sympatycznie. Podeszła do mnie. Uśmiechnęła się.
-Witaj. Jestem Loon. A ty?-zapytała.
-Lotta.-odpowiedziałam.
-Tam stoi Michael.-skinęła głową na czarnego wilka.-Mike, zawołaj Nathaniela.-zwróciła się do niego.
-Dobra.-drugi wilk pobiegł na wprost i zaczął wyć. Po chwili przybiegł razem z innym, szarym.
-Nat, spróbuj ją uleczyć.-powiedziała Loon. Wilk skinął głową i podszedł do mnie. Zaczął mi oglądać łapę.
-Hmm... Potrzebuję trochę paproci i maść z grzybów.-zwrócił się do Michaela. Tamten pobiegł w tą samą stronę co przedtem, a po chwili wrócił z potrzebnymi składnikami. Nat wcierał mi maść. Potem owinął mi łapę paprocią. Wstałam.
-Dziękuję.-powiedziałam. Loon pomagała mi iść.
-Zaprowadzimy cię do naszej watahy.-szliśmy dość krótko.
-Witaj w Watasze Mrocznych Wzgórz.-powiedział Mike. Szliśmy przez szereg jaskiń i dotarliśmy na jakąś polanę. Siedziała tam błękitna wilczyca. Wokół niej biegały dwa szczeniaki.
-Ale śliczne...-szepnęłam do Loon. Zaśmiała się.
-Że tak powiem... Moja produkcja. Jeśli chcesz, możesz zostać opiekunką, ja nie mam tyle czasu na opiekę.-
-Chętnie!-powiedziałam. I tak właśnie tu dotarłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz